Długo zastanawiałem się, jak mogę uczcić 20-lecie marki PlayStation. Marka Sony „wychowuje” już drugie pokolenie graczy, a na każdą z 4 stacjonarnych konsol wyszła masa niezapomnianych tytułów. Zastanawiając się, jak to podsumować, wpadłem na pomysł przyjrzenia się temu zjawisku „od środka”, czyli z punktu widzenia naszego rodzimego rynku. Zapytałem się też paru znajomych, czym dla nich jest fenomen Sony i jak się na niego zapatrują.
Mamy początek roku 1996. Zauważam w sklepie RTV znajomego, który grał na konsoli, której nigdy wcześniej nie widziałem. Zapytałem się, co to jest za konsola, zerkając kątem oka na ekran, na którym rozgrywały się nieciekawe do granic możliwości wyścigi samochodowe. „Plejstejszyn” – usłyszałem. Zupełnie nic mi to nie mówiło. Nie widziałem na ekranie TV ani Sonica, ani Mario, których bardzo dobrze znałem i uwielbiałem. Owa „nowość” niczym mnie wtedy nie zainteresowała. Podszedłem do sprzedawcy i zapytałem się czy ma jakieś gry do Nintendo albo Segi.
Raptem kilka dni później jeden z moich znajomych kupuje sobie PlayStation, zaraz po nim następny i następny. W okamgnieniu połowa osiedla była w posiadaniu szarej konsoli, otwiera się nawet „salon gier” z kilkunastoma stanowiskami z PSX-em. Nagle mój NES, Sega Master System 2 i Game Boy zrobiły się tak małe, jak nigdy.
I w tym momencie zaczynam się zastanawiać, dlaczego akurat większość wybrała PlayStation a nie Segę Saturn czy nieco później wydane Nintendo 64? W mojej opinii, czynników było kilka. Przede wszystkim marka Sony, która kojarzona była z potęgą, rzetelnością, luksusem i niezawodnością. Wszyscy (nie tyko gracze!) ją znali. Kolejnym mocnym aspektem, którego nie należy pomijać, to piractwo. Nie oszukujmy się. W latach 90. wydanie na grę 200 zł było bardzo dużym przedsięwzięciem, więc po prostu przerabialiśmy swoje konsole za niewiele mniej, a wszystkie gry, jakie tylko chcieliśmy były po maksymalnie 50 zł. Z perspektywy czasu uważam – choć może zabrzmieć to bardzo kontrowersyjnie – że przypadkowo mogła to być całkiem dobra “inwestycja” w lojalność dla marki Sony. Później sięgaliśmy bowiem w pierwszej kolejności po PlayStation 2, 3 czy 4 (pomimo rosnącej obecności konkurentów). Z biegiem czasu stopniowo odchodziliśmy od nielegalnych kopii gier. Ba! Nadrabialiśmy te pirackie tytuły, kupując po latach oryginały zarówno na nośnikach fizycznych, jak i w formie cyfrowej. Poza tym PlayStation przełamało stereotyp „gry telewizyjnej jako zabawy dla najmłodszych”, wprowadzając bardziej dojrzałe, brutalne i realistyczne produkcje. To już nie był tylko „Mario”, ale „Resident Evil”, „Tekken”, czy „Gran Turismo”. To nie jest absolutnie tak, że Sega Saturn i Nintendo 64 nie miały takich gier. Skupiłem się po prostu na PlayStation, bo w tamtym czasie była to najpopularniejsza konsola w Polsce. Co za tym idzie – dostęp do gier na PSX był najprostszy i nie wymagał zbyt dużego kombinowania z importowaniem, czy załatwianiem kolejnych tytułów.
Postanowiłem podpytać moich grających przyjaciół, jak widzą PSX-a z perspektywy czasu.
Joanna frota Kurkowska z blog.frotograf.com: „Ciężko wyobrazić sobie lata 90. bez PlayStation. Ta konsola zmieniła wszystko – spopularyzowała w Polsce RPG, pokazała, że gry konsolowe mogą konkurować z pecetowymi pod względem fabuły i złożoności oraz wychowała całe pokolenie graczy. Pierwszy raz z PSX spotkałam się w Niemczech ale nie była ona tam wtedy aż tak popularna. Dzięki tytanicznej pracy niemieckiego oddziału Nintendo, pierwszeństwo miał SNES. Moda na 32 bity przyszła później. Gry, które wychodziły na szaraka, to już totalny kult, a momenty takie jak pierwsze przejście „Xenogears”, pierwsze odpalenie „Resident Evil 1”, pokonywanie questów w „Tomba!” czy Solid Snake, przebrany za kartonowe pudełko, będę pamiętać do końca życia. Można przestać grać, ale z gier i bycia graczem się nie wyrasta. Tak jak ze znajomości Kodu Konami ;) O sukcesie PSX w Polsce, oprócz świetnych gier zadecydowało jeszcze jedno – piractwo. Nie ma co ukrywać, że dzieciaków nie było stać na gry po 150-200 zł, a w latach 90. zarabiało się o wiele mniej niż teraz. Patrząc po nowym pokoleniu graczy oraz rosnących kolekcjach moich znajomych i przyjaciół, uważam, że wraz z bogaceniem się społeczeństwa i dorastaniem nowego pokolenia graczy, problem zaczął zanikać. Jak kiedyś nie znałam osoby z jakimkolwiek oryginałem w domu, tak dziś nie znam osoby która by piraciła. Ludzie wola kupować oryginały, wydawać pieniądze na wypasione wersje kolekcjonerskie i po prostu „mieć”.”
Marcin hiki Zwoliński: „PlayStation udostępniło trójwymiarową grafikę masowemu odbiorcy. Uczucie przestrzeni 3D w grze wideo po przesiadce ze sprzętów generujących dwuwymiarowy obraz jest nie do opisania. Do dziś pamiętam pierwszą sesje w „Crash Bandicoot” u znajomego i wrażenie jakie wywarła na mnie ta gra. Ale to nie grafika była największym atutem tego sprzętu. Była nim niesamowita biblioteka, świeżych, nowatorskich gier, które zaskakiwały nie tylko grafiką, ale tez historią i ciekawymi pomysłami. W tamtym okresie jedna firma potrafiła wydawać hit za hitem. Można to prześledzić na przykładzie Square. Od lutego 1999 roku do lipca 2000, czyli w nieco ponad rok, firma wydała takie gry jak: „Final Fantasy VIII”, „Legend of Mana”, „Front Mission 3”, „Threads of Fate”, „Chrono Cross”, „Parasite Eve II”, „Vagrant Story”, „Final Fantasy IX”. Dziś tak dobra passa raczej się nie zdarza.”
Michał Emjoot Jankowski: „To było dobre! To pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy myślę o pierwszym PlayStation, tak pieszczotliwie nazywanym „Szarakiem” z racji barwy tej pierwszej konsoli Sony. Dlaczego to było dobre? Z wielu powodów. Po pierwsze, konsole w ówczesnym świecie otaczał nimb tajemniczości. Grając na konsoli w tak rewelacyjne pozycje, o których koledzy, używający jedynie komputerów PC, mogli tylko pomarzyć, czułem się wyjątkowy. Czułem się częścią małej, ale jakże sekretnej społeczności. Dzięki tej konsoli poznałem wiele nietuzinkowych osób, z których kilka mogę dzisiaj nazwać swoimi przyjaciółmi. Ale przede wszystkim konsola ta kojarzy mi się z beztroskimi latami młodości, dojrzewania, robienia wielu rzeczy po raz pierwszy. Bez wątpienia, z perspektywy czasu to jedne z najlepszych momentów w moim życiu, również życiu gracza. Nie wyobrażam sobie, gdzie bym dzisiaj był, gdybym wówczas nie poznał takich tytułów jak „Suikoden 2”, „Final Fantasy Tactics”, „Xenogears”, „Metal Gear Solid” czy „Crash Bandicoot”. Dlatego to było takie dobre.”
Mariusz Manior Dzieweczyński: „Nie zapomnę chwili, w której po raz pierwszy podłączałem PSX do telewizora. Konsola włączona, płyta już w czytniku, szukam kanału na pilocie, to przecież inny niż do podłączanego przez wejście antenowe Super Nintendo. Nagle oczom ukazuje się powtórka wyścigu „Ridge Racer” – ten tunel, te światła. To trzeba było zobaczyć, by uwierzyć. W czasach, kiedy nierealnym marzeniem było mieć automat z salonu gier w domu, po chwili wierzyłeś, że ta chwila właśnie nadeszła. Nocne przechodzenie „Resident Evil”, intro „Soul Edge”, grafika „Gran Turismo”, filmowość i patenty „Metal Gear Solid”, pierwsze walki w „Tekken 2”, Cloud wyskakujący z pociągu na początku „Final Fantasy VII”. Jeżeli istnieje coś, co nazywamy niezapomnianym chwilami w życiu gracza, to pierwsze PlayStation zapewniło mi ich naprawdę mnóstwo. Różnorodność nie znała granic, a realizm zdawał się być na wyciągnięcie ręki, choć na niewiarygodnym skoku w postaci przejścia z grafiki 2D do 3D się nie kończyło. Przede wszystkim, jak żadna inna konsola, PSX stworzyło prawdziwą, pierwszą w Polsce społeczność ludzi grających, wymieniających się opiniami, spotykających na turniejach, zawierających przyjaźnie, czytających o grach. Obok dotknięć geniuszu w postaci „Final Fantasy VII”, „ISS Pro Evolution” czy „Tony Hawk’s Pro Skater”, to właśnie największa zasługa pierwszej konsoli Sony.”
A jak Wy postrzegacie sytuację PlayStation w Polsce z perspektywy czasu? Macie podobne przemyślenia jak te opisane wyżej?