Są gry ponadczasowe, które praktycznie się nie starzeją. Do ich grona, bez chwili namysłu, zaliczam „Chrono Triggera” – 16-bitowego jrpga, pierwotnie wydanego przez Square na konsolę Super Nintendo. Do swobodnej dyskusji, zaprosiłem moich growych przyjaciół – Joannę frotę Kurkowską i Marcina hikiego Zwolińskiego. Uwaga – w tekście NIE MA spojlerów.
Marek: Pamiętacie swoje pierwsze chwile z tym tytułem? Ja, owszem, jakby to było wczoraj – logo z wahadełkiem i intro, które urwało mi łeb. Wielkie „wow”. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym tytule, ale mój znajomy, wspomniał mi kiedyś, że zna lepszą grę na SNESa niż „Final Fantasy 6”, którego w tamtym czasie, ubóstwiałem. I się nie mylił.
Marcin: Pierwszą styczność z „Chrono Triggerem” miałem na PSXie około roku 2001, gdzie ukazał się na składance „Final Fantasy Chronicles”. Dowiedziałem się o niej z recenzji w „PSX Extreme”. Wcześniej grałem w „Chrono Crossa”, który mną pozamiatał, więc nie mogłem odpuścić poprzedniej części. Przesiadka z pięknej trójwymiarowej grafiki na 2D w „CT” wcale nie przeszkadzała, bo to, co zobaczyłem na ekranie, od razu mnie pochłonęło. To jedna z najpiękniejszych gier 2D jakie widziałem.
frota: Ja pamiętam, że po raz pierwszy, CHYBA, grałam na emulatorze będąc na wakacjach zagranicą, bo rodzina miała w domu Internet. Grę znałam jedynie z reklamówki znalezionej w jakimś amerykańskim czasopiśmie o grach i jakichś opowieści, przenoszonych poczta pantoflową. To był albo 99 rok, albo 2001. Choć królowało 3D, grafika zrobiła na mnie ogromne wrażenie – te kolory, odcienie, animacje. Bliżej im było do radosnego świata z „Secret Of Mana” niż mroku „Final Fantasy 7”. O muzyce nawet nie wspominam, bo OST jest ponadczasowy…
Marek: Widzę, że poszło z grubej rury! Co można powiedzieć o soundtracku, czego jeszcze nie powiedziano… To, że jest genialny? To chyba za mało. Muzyka z tej gry to po prostu mistrzostwo. Skomponowana przez dwóch moich ulubionych artystów – Nobuo Uematsu i Yasunoriego Mitsudę, pokazuje, że nawet ograniczenia sprzętowe, w postaci cartów, nie są w stanie wpłynąć negatywnie na odbiór tego dzieła dzisiaj. Undersea Palace, Final Battle czy Black Omen to tylko kilka kawałków, które są moimi ulubionymi.
Marcin: Ścieżka dźwiękowa z tej gry jest jedną z moich ulubionych. Nadaje niepowtarzalnego nastroju każdej ze scen w grze i buduje lwią część klimatu. Utwory są świetnie dopasowane do tego, co się dzieje na ekranie. Każda z epok używa charakterystycznych dźwięków a tempo podkreśla akcję. To jeden z tych przypadków, gdzie obraz i dźwięk stanowi jedną, nierozerwalną całość. Polecam też płytkę z jazzowymi aranżacjami „Chrono Trigger: The Brink of Time”.
frota: No przez ten album, który w tamtym czasie wydawał mi się bardzo nowatorski (aranżacje! Jazz! Trochę muzyki świata!) sięgnęłam właśnie po jazz. Japończycy w ogóle mają smykałkę do jazzu – pozwolę sobie przypomnieć soundtrack do anime Cowboy Bebop czy wariacje na temat muzyki do Zeldy. Cudo! Ścieżka dźwiękowa ma 20 lat, a nie zestarzała się praktycznie w ogóle i należy u mnie do tej grupy płyt, którą zawsze musze mieć „przy sobie” – czy to na dysku, czy w odtwarzaczu mp3. Kto wie, kiedy najdzie mnie ochota na przesłuchanie genialnego albumu „The Brink of Time” – Schala’s Theme czy motywu z lasów Guardii? A w temacie upływającego czasu – w zeszłym tygodniu wreszcie udało mi się nabyć „Chrono Triggera” w wersji na DSa (po tygodniu ostrego grania z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest to najlepsze wydanie) i wróciłam do gry po ok. 15 latach.
Co najbardziej Was zaskoczyło po paru latach od pierwszego zagrania? Mnie chyba najbardziej to, jak bardzo ta gra przypomina wydane parę lat później „Xenogears” i jak bardzo zajawia to, czego po „Xenogearsach” możemy się spodziewać (od muzyki, po projekty miast czy elementy fabuły). No i miałam „Triggera” po prostu za bajkę, a tu mrok wylewa się praktycznie z każdego epizodu i wątku. Z drugiej strony – SNES był znany z poważnych gier RPG (choćby bardzo niedoceniany tytuł „Terranigma” czy „Tactic Ogre”), więc nie powinno to dziwić.
Marek: Tak się składa, że też aktualnie przechodzę wersję na DSa i podzielam, fro, Twoją opinię. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy z tego, jak bardzo ta gra jest mroczna i jaką ma głęboką historię. Tym bardziej, jak zna się „Chrono Crossa” i wie, jak to się wszystko kończy. Fabuła to kolejny, bardzo mocny punkt tej pozycji. Tutaj nie ma elementów, które zapychają historię. Wszystko jest spójne. Od samego początku wiadomo, kto będzie ostatnim bossem – nie ma tu żadnych niefajnych niespodzianek. Podróżowanie w czasie daje masę frajdy a sub-questy są naprawdę porządne i sporo wnoszą w opowieść.
frota: Fajne właśnie jest to, skąd przybył ten ostatni boss. Bo z jednej strony – „CT” to też jego historia, która niby oczywista od samego początku, oczywistą taką nie jest.
Marcin: Ja dopiero zamierzam odświeżyć sobie „Chrono Triggera”, bo nie grałem w niego od tych kilkunastu lat. Pomimo tego, bez problemu potrafię odtworzyć fabułę, przypomnieć sobie walki z bossami, poszczególne skille i piosenkę Gato. Ta gra świetnie zapada w pamięć. To sporo znaczy, szczególnie, że nie grałem w nią na premierę na SNESie, tylko kilka lat później jak już rządziła nowa generacja sprzętu. Dla mnie jedną z głównych zalet jest właśnie spójność i brak zapychaczy. Gra nie jest jakoś specjalnie długa, ale za to wystarczająco intensywna. Zachowano świetny balans. Tu nie ma czasu na nudę. Bardzo lubię też przemierzanie mapy w różnych epokach. Moim zdaniem to ważny element jRPGów, który w nowych grach tego typu jest traktowany po macoszemu, a świetnie buduje pojęcie o świecie w którym się znajdujemy. Na Was też, takie wrażenie zrobiła, zniszczona cywilizacja z przyszłości? Ja do dziś pamiętam te sceny.
frota: W temacie długości – da się ja przejść (za pierwszym razem) w jakieś 20 godzin, potem spokojnie w 7 – 8 i krócej. Dla mnie największym minusem jest to, że będąc na poziomie 55 i wyżej, praktycznie nie ma w grze żadnych wyzwań. Owszem, nabijamy statsy, ale jednak twórcy mogli zdjąć ograniczenia HP 999 i MP 99 – gra jest strasznie monotonna kiedy 90% wrogów (jak nie więcej!) możemy zabić jednym strzałem.
Mi z epok chyba najbardziej podoba się 600 A.D. no i świat, w którym znajduje się Zeal – może dlatego, że muzyka jest tam obłędna, może dlatego że design Zeal jest niesamowity, może dlatego że przypomina mi bardzo, ale to bardzo Shevat z „Xenoegarsów”… Jak sobie to wszystko przypominam, to pomimo tego, że na liczniku mam już (łącznie) 35. godzinę gry, to trudno mi się będzie rozstać z tym światem. W tym kontekście, ciekawa wydaje się historia o tym, że jeden z producentów (nie pamiętam czy Kato, czy Horii) uznał motyw podróży w czasie (w obrębie jednego świata) – nudnym. Mam nadzieję, że wie jak bardzo się mylił…
Marek: Ja nie mam problemu z poziomem trudności. To w końcu New Game Plus. Poza tym pamiętaj, że w wersji na DS są jeszcze dodatkowe dungeony, które właśnie w NG+ się otwierają i które potrafią dać w kość. Jeżeli chodzi o epoki, to ja też jestem fanem 600 A.D. i Zeal – przede wszystkim muzyka i klimat. Zeal to już w ogóle mną pozamiatało i wgniotło w fotel całą otoczką. Zresztą każdy czas w „Chrono Trigger” był wyjątkowy. Na koniec naszych wywodów, chciałbym poruszyć jeszcze temat bohaterów. Zauważyliście, że tu nie ma słabej postaci? Zarówno pod względem użyteczności, jak i historii? Że każdy z charakterów jest wyjątkowy?
frota: Najcelniej podsumował to Patrick Holloway z portalu http://www.hardcoregaming101.net/chrono/chronotrigger.htm : „Just took every cliché in the book and made it look so good and polished that you forgot it was a cliché to begin with.”. Nie pozostaje mi nic innego, jak się z tym zgodzić!
Marcin: To prawda. Bohaterowie mają na tyle rozwiniętą osobowość, że z chęcią śledzimy ich losy i im kibicujemy. Historie postaci są zadziwiająco rozbudowane. Nawet pomimo korzystania ze stereotypów i pomysłów, które nie są niczym nowym, Chrono Trigger pokazuje, że każdy temat zrobiony z pasją, może zostać ponadczasowym klasykiem.
Jakie są Wasze wrażenia z gry? Mieliście okazje skończyć ten tytuł?
Chrono Trigger w wersji na konsolę Super Nintendo.